[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ayn Rand

ATLAS ZBUNTOWANY

 

Tłumaczyła Iwona Michałowska

KAMELEON

 

Zysk i S-ka Wydawnictwo

Tytuł oryginału ATLAS SHRUGGED

Copyright © 1957 by Ayn Rand

Copyright renewed © 1985 by Eugene Winick, Paul Gitlin, and Leonard Peikoff

Introduction copyright © 1992 by Leonard Peikoff

All rights reserved

Copyright © 2004 for the Polish translation by

Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań

Redaktor serii Tadeusz Zysk

Wydanie I ISBN 83-7150-969-3

Zysk i S-ka Wydawnictwo

ul. Wielka 10, 61-774 Poznań

tel. (0-61) 853 27 51, 853 27 67, fax 852 63 26

Dział handlowy, tel./fax (0-61) 855 06 90

sklep@zysk.com.pl

www.zysk.com.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Frankowi O’Connorowi

 

 

PRZEDMOWA

W 35 ROCZNICĘ UKAZANIA SIĘ POWIEŚCI

 

Ayn Rand utrzymywała, że sztuka jest „odtwarzaniem rzeczywistości na podstawie metafizycznego wartościowania artysty”. Powieść zatem (podobnie jak rzeźba lub symfonia) nie wymaga i nie toleruje przedmowy wyjaśniającej; jest samowystarczalnym wszechświatem, którego nie ima się komentarz, kuszącym czytelnika, by wszedł, zobaczył i zareagował.

Ayn Rand nigdy nie zaaprobowałaby dydaktycznej (ani pochwalnej) przedmowy do swojej książki — i nie mam zamiaru sprzeciwiać się jej życzeniom. Zamiast tego dopuszczę do głosu ją samą, prezentując czytelnikowi wybrane przemyślenia, które towarzyszyły jej w trakcie przygoto­wań do pisania Atlasa zbuntowanego.

Przed rozpoczęciem tworzenia każdej powieści Ayn Rand pisała ob­szernie w swoich dziennikach o jej temacie, fabule i postaciach. Nie czy­niła tego dla ewentualnych czytelników, lecz wyłącznie dla siebie, pragnąc w ten sposób uporządkować myśli. Dzienniki, w których mowa o Atlasie zbuntowanym, są niezwykle wyrazistymi przykładami pracy jej umysłu, pewnego siebie nawet wtedy, gdy poszukuje; zmierzającego do celu na­wet wtedy, gdy utknął; jaskrawo elokwentnego, nawet gdy snuł nie upo­rządkowane rozważania. Dzienniki te stanowią także fascynujący zapis stopniowych narodzin nieśmiertelnego dzieła.

Ostatecznie wszystkie pisma Ayn Rand zostaną opublikowane. Dla tego jubileuszowego wydania Atlasa zbuntowanego wybrałem jednak, jako premię, którą już teraz będą się mogli cieszyć jej wielbiciele, cztery typowe fragmenty jej dzienników. Muszę jednak ostrzec nowych czytel­ników, że zdradzają one fabułę i zepsują lekturę każdemu, kto je przeczy­ta, zanim pozna książkę.

O ile pamiętam, powieść otrzymała swój obecny tytuł dopiero w 1956 roku, na podstawie pomysłu męża Ayn Rand. Roboczy tytuł brzmiał The Strike (Strajk).

Pierwsze zapiski autorki dotyczące powieści Strike pojawiły się w dzien­niku 1 stycznia 1945 roku, mniej więcej rok po publikacji Źródła. Rzecz jasna, myślała wtedy głównie o tym, jak nowa powieść ma się różnić od swojej poprzedniczki.

 

 

Temat. Co się dzieje ze światem, gdy jego siły sprawcze podejmują strajk.

Czyli - obraz świata z odłączonym silnikiem. Pokazać: co, jak i dla­czego. Poszczególne etapy i zdarzenia - w kategoriach osób, ich kondy­cji duchowej, motywów, psychiki i czynów - a w dalszej kolejność, wy­chodząc od osób, w kategoriach historii, społeczeństwa i świata.

Temat wymaga: pokazania, kim są siły sprawcze i dlaczego oraz jak funkcjonują. Kim są ich wrogowie i dlaczego, jakie są motywy nienawiść, do sił sprawczych i chęci ich zniewolenia. Ukazania natury przeszkód rzu­canych im pod nogi i ich przyczyn.

Ten ostatni akapit jest w pełni zawarty w Źródle. Dokładnie demon­strują go postacie Roarka i Tooheya. Nie będzie to zatem główny temat Strike’u, lecz część tematu, którą trzeba mieć w pamięci i jeszcze raz (choć pokrótce) opisać, by temat był jasny i kompletny.

Pierwsze pytanie brzmi, na kogo trzeba położyć nacisk: na siły spraw­cze, pasożytów czy świat? Odpowiedź brzmi: na świat. Historia musi być przede wszystkim obrazem całości.

W tym sensie Strike będzie w znacznie większym stopniu powieścią „społeczną” niż Źródło. Źródło opowiadało o „indywidualizmie i kolektywi­zmie w duszy ludzkiej”; ukazywało istotę i funkcję twórcy i powielacza. Podstawową kwestią było ukazanie, kim są Roark i Toohey. Pozo­stałe postacie były wariacjami na temat stosunku do cudzego ego - mieszanką obu skrajności, obu biegunów: Roarka i Tooheya. W tamtej historii chodziło przede wszystkim o postacie, o ludzi jako takich - o ich naturę. Ich wzajemne stosunki - czyli społeczeństwo, stosunki mię­dzyludzkie - były kwestią drugorzędną, nieuniknioną, bezpośrednią konsekwencją zmagań Roarka z Tooheyem. Nie taki był jednak temat.

Teraz tematem muszą być właśnie s t o s u n k i. To, co osobiste, staje się zatem kwestią drugorzędną, konieczną tylko o tyle, by je wyjaśnić. W Źródle pokazałam, że Roark napędza świat - że Keatmgowie zerują na nim i nienawidzą go za to, a Tooheyowie świadomie dążą do jego zniszczenia. Tematem był jednak Roark — nie jego stosunki ze światem. Teraz będą nim stosunki.

Innymi słowy, muszę pokazać, w jaki konkretny, szczególny sposób światem kierują twórcy. Jak dokładnie powielacze żerują na twórcach. Zarówno w kwestiach duchowych, jak i (przede wszystkim) w kwe­stii konkretnych, fizycznych zdarzeń. (Koncentruj się na konkretnych, fizycz­nych zdarzeniach — ale nie zapominaj ani przez chwilę, że to, co fizyczne, wywodzi się od tego, co duchowe). [...]

W przypadku tej opowieści nie zaczynam jednak od pokazania, j a k powielacze żerują na siłach sprawczych w istniejącej, codziennej rzeczy­wistości, ani od pokazania normalnego świata. (To pojawia się jedynie w formie koniecznej retrospekcji lub poprzez implikację zawartą w sa­mych zdarzeniach). Zaczynam od fantastycznego założenia, że siły sprawcze podejmują strajk. To założenie jest osią powie­ści. Różnica, której trzeba skrupulatnie przestrzegać: moim zamiarem nie jest gloryfikacja siły sprawczej (to uczyniłam w Źródle). Jest nim po­kazanie, jak rozpaczliwie świat potrzebuje sił sprawczych i jak nikczemnie je traktuje. Pokazuję to na hipotetycznym przykładzie: co się dzieje ze światem bez nich.

W Źródle nie ukazałam, jak rozpaczliwie świat potrzebuje Roarka — jedynie przez implikację. Pokazałam, jak podle świat go traktował i dla­czego. Demonstrowałam głównie, kim jest Roark. Była to historia Roarka. Ta historia musi być historią świata — w odniesieniu do jego sił sprawczych. (Niemal — historią ciała w odniesieniu do swojego serca; ciała umierającego na anemię).

Nie pokazuję wprost, co robią siły sprawcze — jedynie pośrednio. Pokazuję natomiast, co się dzieje, gdy tego nie robią. (Dzię­ki temu ma się obraz tego, co robią, ich miejsca i roli). (To bardzo ważny przewodnik po konstrukcji całej historii).

 

 

Aby opracować fabułę, Ayn Rand musiała dokładnie zrozumieć, dla­czego ludzie będący siłami sprawczymi pozwalają, by powielacze na nich żerowali — dlaczego nigdy dotąd twórcy nie zastrajkowali —ja­kie błędy popełniali nawet najlepsi z nich, oddając się w ten sposób we władanie najgorszych. Część odpowiedzi ukazana jest na przykładzie po­staci Dagny Taggart, dziedziczki przedsiębiorstwa kolejowego, która wy­powiada strajkującym wojnę. Oto kilka uwag na temat jej psychiki, zano­towanych 18 kwietnia 1946:

Jej błędem — i przyczyną odmowy przyłączenia się do strajku — jest przesadny optymizm i przesadna pewność siebie (szczególnie to ostat­nie).

Przesadny optymizm — bo myśli, że ludzie są lepsi, niż są w istocie, nie rozumie ich i jest wobec nich wspaniałomyślna.

Przesadna pewność siebie — bo myśli, że może zrobić więcej, niż jednostka istotnie może. Myśli, że może kierować koleją (lub światem) w pojedynkę, że może nakłonić ludzi do robienia tego, czego sama prag­nie lub potrzebuje, co jest słuszne, wyłącznie mocą swojego talentu; oczywiście nie poprzez zmuszanie ich, zniewalanie i wydawanie roz­kazów, lecz jedynie poprzez ogrom własnej energii; że może ich uczyć i nakłaniać, bo jest tak uzdolniona, że i im się to udzieli. (A więc nadal wie­rzy w ich racjonalność, w nieograniczoną potęgę rozumu. Błąd? Rozum nie jest automatyczny. Tych, którzy się go wyrzekają, nie można zdobyć za jego pomocą. Nie licz na nich. Zostaw ich samym sobie).

W tych dwóch aspektach Dagny popełnia poważny (ale wybaczalny i zro­zumiały) błąd w ocenie, często popełniany przez indywidualistów i twórców. Błąd ten wynika z tego, co w ich naturze najlepsze i z właściwej zasady, któ­ra jednak zostaje zastosowana do niewłaściwych osób. [...]

A oto ten błąd: w naturze twórcy leży optymizm, w najgłębszym, naj­bardziej podstawowym sensie, twórca wierzy bowiem w życzliwy wszech­świat i działa na podstawie tej przesłanki. Błędem jest natomiast roz­ciąganie tego na poszczególnych ludzi. Po pierwsze, nie jest to konieczne, życie twórcy i natura wszechświata nie wymagają tego, jego życie nie zależy od innych. Po drugie, człowiek jest istotą posiadającą wolną wolę, a zatem każda jednostka ludzka jest potencjalnie dobra lub zła i tylko od niej (od jej myślącego umysłu) zależy, którą drogę wybie­rze. Decyzja ta będzie miała wpływ jedynie na nią i nie stanowi (nie może i nie powinna stanowić) głównego przedmiotu troski żadnego innego czło­wieka.

Zatem, choć twórca czci i musi czcić Człowieka (co oznacza włas­ny najwyższy potencjał i jest jego naturalnym stanem samouwielbienia), nie może popełniać błędu w postaci myślenia, że oznacza to konieczność czczenia Ludzkości (jako kolektywu). Są to dwie zupełnie różne rze­czy o zupełnie różnych (całkowicie i diametralnie przeciwnych) następ­stwach.

Człowiek, w swojej najwyższej postaci, realizuje się wewnątrz każde­go twórcy. [...] To, czy twórca jest sam, znajduje tylko garstkę takich jak on czy też należy do większości, nie ma znaczenia ani następstw; liczby nie mają tu nic do rzeczy. On sam albo on i kilku jemu podobnych są ludzkością — we właściwym sensie, to znaczy: dowodem tego, czym istotnie jest człowiek, człowiek w swoim najlepszym wydaniu, kwintesencja czło­wieka, człowiek wykorzystujący swój potencjał do maksimum. (Istota r o z u m n a, działająca zgodnie z własną naturą).

Dla twórcy nie powinno mieć znaczenia, czy ktokolwiek, milion ludzi lub wszyscy wokół niego zdradzili ideał Człowieka; niech on sam żyje na podstawie tego ideału; to mu wystarczy za cały potrzebny mu „optymizm” dotyczący Człowieka. Jest to jednak rzecz trudno uchwytna — i na­turalne jest, że Dagny zawsze będzie popełniać błąd w postaci wiary, iż inni są lepsi, niż są w istocie (albo że staną się lepsi, albo że ona ich nauczy, jak być lepszymi, albo po prostu tak rozpaczliwie będzie pragnęła, by byli lepsi) — i ta nadzieja będzie ją przywiązywała do świata.

Właściwe jest, by twórca miał nieograniczone zaufanie do siebie i swoich umiejętności, pewność, że może dostać od życia wszystko, cze­go chce, że może osiągnąć wszystko, co osiągnąć postanowi, i że tylko od niego to zależy. (Czuje to, bo jest człowiekiem rozumu...) Ale oto, co trzeba zawsze mieć w pamięci: to prawda, że twórca może osiągnąć wszystko, czego sobie zażyczy — jeśli funkcjonuje zgodnie z ludzką na­turą, ze wszechświatem i właściwą człowiekowi moralnością, to znaczy, jeśli nie umieszcza swojego życzenia przede wszystkim wewnątrz innych osób i nie zabiega ani nie pragnie niczego o charakterze kolektywnym, ni­czego, co dotyczy przede wszystkim innych lub jest uzależnione głównie od ich woli. (To pragnienie lub usiłowanie byłoby niemoralne, a więc sprzeczne z naturą twórcy). Jeśli podejmuje taką próbę, opuszcza sferę twórcy, przechodząc do świata kolektywisty i powielacza.

Nie wolno mu zatem nigdy mieć pewności, że może cokolwiek zrobić innym lub za pośrednictwem innych. (Nie może — i nie powinien nawet chcieć tego próbować —już samo usiłowanie jest niewłaściwe). Nie wol­no mu myśleć, że może... w jakiś sposób przetransmitować swoją ener­gię i inteligencję na nich i w ten sposób sprawić, by nadawali się do jego celów. Musi widzieć innych takimi, jacy są, uznając ich za jednostki z na­tury niezależne i niepodatne na jego fundamentalny wpływ; [musi] wchodzić z nimi w kontakty jedynie na własnych, niezależnych zasadach; z tymi, których ocenia jako nadających się do jego celów lub potrafiących żyć na podstawie jego kryteriów (samodzielnie i z własnej woli, niezależ­nie od niego) — i nie oczekiwać niczego od pozostałych. [...]

Dagny rozpaczliwie pragnie kierować Taggart Transcontinental. Widzi, że nie ma wokół niej ludzi nadających się do jej celów, ludzi zdolnych, nie­zależnych i kompetentnych. Myśli, że może kierować firmą wraz z innymi, z niekompetentnymi i pasożytami, szkoląc ich albo po prostu traktując jak roboty, które będą spełniały jej rozkazy i funkcjonowały bez osobistej inicjatywy i odpowiedzialności; czyli, w efekcie, to ona będzie źródłem inicjatywy i osobą ponoszącą odpowiedzial­ność za cały kolektyw. Tego się nie da zrobić. To jej fundamental­ny błąd. I dlatego przegrywa.

 

 

Podstawowym zamiarem Ayn Rand jako powieściopisarki nie było przedstawianie postaci negatywnych ani nawet bohaterów pozytyw­nych, lecz popełniających błędy, ale człowieka idealnego — konsekwent­nego, całkowicie spójnego, perfekcyjnego. W Atlasie zbuntowanym jest nim John Galt, postać napędzająca świat i fabułę książki, a jednak wkra­czająca na scenę dopiero w trzeciej części. Z racji swojej natury (i natu­ry opowiadanej historii) Galt stanowi centralną postać w życiu wszyst­kich bohaterów. W notce „Galt w odniesieniu do innych” z 27 czerwca 1946 roku Ayn Rand określa zwięźle, czym jest Galt dla każdej z tych postaci:

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl
  • Powered by WordPress, © Świat rzeczywisty jest o wiele mniejszy niż świat wyobraźni